Paulien Cornelisse jest znaną w Holandii satyryczką, a
„Korpożycie świnki morskiej” to kolejna książka w jej dorobku. Tym razem poznajemy losy
Cavii, pracownicy działu komunikacji holenderskiej korporacji. W jej oddziale
pracuje kilka osób, a każda z postaci wnosi ze sobą inny rodzaj poczucia
humoru. Cavia zajmuje się głównie porządkowaniem przyborów biurowych oraz
wyszukiwaniem chorób i różnych ich objawów w Google. Jednym słowem – zbytnio
się nie przemęcza 😉 Do tego, pomiędzy
kolejnymi e-mailami, ASAPami i deadline’ami, ukazane jest życie osobiste Cavii
i towarzyszące jej rozterki. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie
fakt, że główna bohaterka jest świnką morską.
„Po południu Cavia znowu przez godzinkę szukała w Google’u
informacji o podejrzanych chorobach. Kiedy jednak uświadomiła sobie, że
wklepuje właśnie w wyszukiwarkę „objawy bezobjawowego zapalenia pęcherza”,
dotarło do niej, że powinna zająć się czymś pożytecznym”.
Wewnątrz znajdziemy bardzo krótkie rozdziały, mające czasem
niecałe 2 strony. Z jednej strony pozwoliło mi to szybko „uporać się” z tą
książką, z drugiej nie odczuwałam chęci natychmiastowego poznawania dalszej
treści. Być może powodem jest to, że w książce trudno dopatrzyć się jakiejś
większej fabuły, czy głębi. Akcja powoli sunie do przodu, przedstawiając
kolejne absurdy z biura Cavii, jednak czasami rozdziały nie wiązały się ze sobą
i przeskakiwały w czasie o kilka tygodni.
Mam wrażenie, że autorka stworzyła raczej serię felietonów,
ale – co zaskakujące i w sumie dość ciekawe – z zarysem fabuły. Takie jest
moje odczucie – rozdziały są bardzo krótkie, przedstawiają specyficzne sytuacje
z korporacji, ale występują tu dialogi i bohaterowie. W książce ukazano złudną
perfekcję korporacyjnego świata i powierzchowne, nieszczere relacje między
pracownikami. Zawarto też typowe biurowe sytuacje i charakterystyczne
wyrażenia.
Całość tak naprawdę nie za bardzo mi podeszła. Wiem, że
książka odniosła spory sukces w Holandii i być może gdybym znała język,
zwyczaje Holendrów i ich poczucie humoru, łatwiej byłoby mi pojąć, co takiego
jest w tej książce. Odnoszę wrażenie, że za rok nic nie będę pamiętać z
„Korpożycia…”. Szczerze spodziewałam się czegoś więcej. Nie było bardzo źle –
książka wydała mi się po prostu zwyczajna, nieskomplikowana i niestety –
niezbyt zabawna.
A Wy planujecie dać szansę Cavii? 😉
Autor: Paulien Cornelisse
Tytuł: Korpożycie świnki morskiej
Tytuł oryginału: De verwarde cavia
Wydawnictwo: Muza
Tłumaczenie: Sylwia Walecka
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 254
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Muza.
Intrygujący tytuł...:D
OdpowiedzUsuńWłaśnie mam tą książkę w planach ze względu na tytuł. Zobaczymy czy mi podejdzie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Widziałam tę książkę wiele razy na Instagramie. Nie powiem, intrygujący tytuł, ale chyba nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko,
martynapiorowieczne.blogspot.com